Kilka lat temu przeżyłam ostre wirusowe krwotoczne zapalenie ucha. W ciągu jednej chwili z osoby całkowicie zdrowej stałam się na bodaj dwa tygodnie kłębkiem potwornego bólu. Przeżyłam, nie życzę nikomu; i szczęśliwie nie było nawrotów. Są jednak osoby, które tyle szczęścia nie mają i cierpią z powodu notorycznie nawracającego zapalenia ucha. I to takich ludzi zapewne zelektryzuje wiadomość, że powstało urządzenie, które "widzi" bakterie ukryte za błoną bębenkową. To może być początek nowej ery w diagnostyce, dzięki której usprawni się leczenie nie tylko przypadłości takiej jak zapalenie uszu.
Zespół z Uniwersytetu w Illinois
opracował prototyp urządzenia, dzięki któremu lekarz
bezinwazyjnie będzie mógł zdiagnozować, czy w uchu pacjenta, tuż
za błoną bębenkową znajduje się biofilm – siedlisko
mikroorganizmów odpowiedzialnych za nawracające zapalenia ucha
środkowego. Ba, żeby tylko stwierdzić jego obecność; dzięki
aparaturze można określić nawet g r u b o ś ć (!) warstwy
biofilmu.
Wynalazek działa w technologii
optycznej koherentnej tomografii (OCT), Tłumacząc najprościej: do
kanału usznego zostanie wysłana wiązka światła, która na błonie
bębenkowej i znajdującym się za nią biofilmie zostanie
rozproszona i odbita. Pomiar stopnia rozproszenia wiązki umożliwi
stworzenie trójwymiarowego obrazu badanego obszaru. Tak więc
bakterie przez wścibskim lekarzem nie ukryją się nawet za
nieprzenikliwą dla ludzkiego oka ścianą błony bębenkowej.
Skanowanie badanego obszaru w uchu trwa ułamek sekundy – na tyle
długo, aby uzyskać informację, czy za błoną znajduje się
antybiotykooporny biofilm, i na tyle krótko, aby u badanego
niecierpliwego pacjenta, np. wierzgającego malca, można było
wykonać wiarygodne badanie.
Wśród uczonych pojawiły się
już spekulacje na temat tego, jak nowa, bezinwazyjna metoda badania
może wpłynąć na dalsze losy diagnostyki. Na pewno będzie to
wpływ pozytywny: już teraz planuje się wytworzenie wielu różnych
urządzeń do diagnozowania w postaci 3D, dzięki którym w
bezinwazyjny sposób będzie można przeprowadzać ogromną ilość
badań i testów medycznych.
Zapalenie ucha to nic przyjemnego.
Ale jeszcze mniej przyjemne jest badanie: kiedy do obolałego i
szalenie tkliwego organu laryngolog próbuje wcisnąć otoskop, a
podczas wziernikowania ucha manipuluje przyrządem tak, że wydaje się,
iż przy okazji przewierci mózg (stopień odczuwania dyskomfortu
jest w tym przypadku odwrotnie proporcjonalny do wrażliwości
lekarza). Zatem nowoczesna, bezinwazyjna diagnostyka ulży chorym. I rodzicom małych pacjentów, bo zapalenie ucha u dzieci to przykra i częsta przypadłość.